Karpacz: fantasmagorie karpackie ze Śnieżką w tle
A było to czas jakiś temu… Na początek głos zabrał uwielbiany przez większość i rządzący z ich nadania zwany Mistrzem, przez pozostałych GburMistrzem. „Moi kochani. Jak wiadomo słowo Karpacz pochodzi wprost od Karpat, łańcucha górskiego w naszej części Europy, a z indoeurpejskiego wiemy, że korpata oznaczało górę. Jasne? Jasne. Czyli możemy zamknąć tę część debaty i zająć się ważną rzeczą, jaką jest tunel kolejowy pod Śnieżką”. Zawrzało na sali, właściwie to był jakowyś pomruk, a nie wrzawa, powiedzmy poruszenie, rozgrzewka.
Niektórzy zostali zaskoczeni wiedzą Mistrza ale był też taki jeden, prosto z raju nam przybyły, Karkonoskim Parkiem Narodowym zwanym, który stwierdził kategorycznie: „Karpaty nie mają nic wspólnego z Karpaczem, no może trochę podobne nazwy. My przynależymy wprost do Sudet, najstarszych gór w Europie”. Tego było za dużo, pomruki zaczęły przeradzać się w pohukiwania. Może nie zrozumieli wysłańca raju, a może jednak Mistrz ma rację? „Żądamy analizy przez prawdziwych ekspertów od nazewnictwa. Musimy uchwalić uchwałę chwałą” czy jakoś tak wołali. W między czasie potworzyły się małe grupki i jak raz rozpoczęła się dyskusja wewnątrz nich. „Cisza mości panowie i mocium panie! Cisza!” rzekł to mały, sprytny, rezolutny wysłannik Mistrza. Wysłannik jest ulubieńcem Ulubieńca mieszkańców i jego prawą ręką z jego też nadania. Właściwie to nie jestem pewien czy padły tam słowa „mości” i „mocium” ale na pewno „panowie i panie”. „Niech głos zabierze Tadeusz – pogromca maszyn latających”. Cisza zapadła momentalnie, wszyscy poważali Tadeusza. Zaczął bez zbędnej zwłoki: „No wiecie, karpacz to jest taka karma, którą podaję na co dzień w swoim gołębniku…”. Nie pozwolili mu kontynuować wywodu, zakrzyczeli biedaka: „Hańba! Kto pozwolił mu w ten sposób zbeszcześcić dobre imię Karpacza?”. Tadeusz zdziwił się tylko reakcji radnych i tych mniej zaradnych, i grzecznie usiadł. Swoje wie i wcale nie musi się tą wiedzą dzielić; nie, to nie.
Głos zabrał przedstawiciel części dolnej, skalną zwaną: „Nasi dziadowie zawsze nam mówili, że nazwa Karpacza nawiązuje do tradycyjnej wschodniej potrawy. To tzw. karpaczki, czyli grillowane i nadziewane trzy pstrągi, trzema igłami świerkowymi, zebranymi z trzech różnych drzew w Noc Kupały na Górze Karpatka.” Kilku kiwało głowami dla aprobaty. Taaak…
Przebywający w naszym mieście w interesach Karpiel-Bułecka nie zdzierżył i wybuchnął: „Co za brednie! To moi dziadowie nadali imię temu miastu! Przecie to Karpiel miał być, a Ci repatrianci (pogardliwie) zmienili „iel” na „acz”. Pora wrócić do korzeni! Nasze mięsne wypasiki i łoscypki już tu som” I jak nie wrzaśnie po zakopiańsku „Łoj, łowieckę bym zjodł! Hej!”.
Z drugiego końca ssali dał się słyszeć syk nieprzeciętny. To wężoustni chroniący nasz sudecki krajobraz i najwięksi przeciwnicy wielofunkcyjnych, nowoczesnych gołębników: „Jeśli Państwo pozwolą…” Nie, nie pozwalamy! – to tylko niektórzy radni krzyczeli. „Państwo są w błędzie! Karpacz to jest rzadki ptak, co prawda nie z rodziny gołębiowatych, ale bardzo charakterystyczny dla naszego rejonu. Karpacz potrafi wydawać niesamowite dźwięki coś jak „bane! urwa! uje!” „Co za bzdury! – Dowody!” – krzyczała już większość radnych. „Trwają poszukiwania karpacza, jednak jedynym dowodem na jego istnienie są odchody, niechybnie pozostawione przez tego ptaka. Odchody te mają kształt charakterystycznego stożka i przez niektórych nazywane są krzywą kupą.” Słowa te wypowiedział już przedstawiciel grupy znanych ekologów 'Marsjanie’. Mówił dalej: „Jeśli ptak zostanie odnaleziony wtedy cały ten rejon zostanie objęty ścisłym rezerwatem karpaczów. Dostęp do niego będzie zabroniony, a dojazd do Bierutowic będzie możliwy tylko tunelem”. Tego było już za wiele. Nerwy puściły wszystkim, nawet Mistrz nie wytrzymał i aż poczerwieniał. (Dodam tylko, że po kilku miesiącach okazało się, że to Marsjanie sami podrzucili kupę. Tłumaczyli się, że w szczytnym celu.).
Wśród krzyczących jedna postać wyróżniała się, choć oprócz Gandalfa nikt tego nie zauważył. Szewski Ol, największy fan zjazdów na parapecie, zwanym „snołbord”, krzyczał cienkim głosem: „Ja wiem!”. Powtórzył to kilkakrotnie aż w końcu wrzawa ucichła, a wszystkie oczy skierowały się na Szewskiego Ola i rzekł on: „Hej ziomy, zluzujcie poślady, po co się tak spinacie. Jebłem się ostatnio na drifta. No wiecie tam gdzie te kary popierdują pod górę. Jak tylko taki kar popierdywał to my nawijali z ziomami „Pacz! Kar! kar pacz! karpacz!!! No, było na co paczeć.”
Łubudububach! To zemdlał porażony mądrością snołbordzisty przedstawiciel parlamentu, znaczy sejmu, który specjalnie przyjechał z misją od Pani Marszałek, która zresztą uważa, iż Karpacz jest jej dawnym majątkiem rodzinnym, zrabowanym przez komunistów. Czy jakoś tak. Na całe szczęście ocknął się dopiero po zakończeniu debaty i nie miał okazji przekazać tych informacji.
Był wśród nich taki jeden, nic nie mówił, siedział cicho, nikt go nawet nie zauważył. Dziwak jakiś, no wiecie, ma tylko dwóch znajomych na fejsie. No, koszmar jakiś! A on wiedział nie powiedział a to było tak: „Dawno temu, mieszkała w tych okolicach przecudnej urody młynarka, zwana Śnieżką. Była tak piękna, że nikt nie odważył się spojrzeć jej prosto w oczy. Wszyscy zerkali tylko spode łba. Dziewczyna była co raz bardziej smutna, aż poprosiła Ducha Gór, miejscowego diabła, aby przekonał wszystkich, że warto na nią spojrzeć. Karkonosz myślał długo, aż po kilku latach zdecydował. Zamienił dziewczynę w najpiękniejszą górę w Karkonoszach i rzekł do mieszkańców: „będziecie za karę po wsze czasy wielbić tę górę i patrzeć na nią z podniesionym czołem”. Tak też do dnia dzisiejszego wszyscy okoliczni mieszkańcy za karę patrzą na Śnieżkę, tacy to karpaczanie z Karpacza…”.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem, a jeśli jednak to z góry Bardzo Przepraszam :)
Wysoki Sądzie kilka szklanic wina wypiłem i jakoś tak…